wtorek, 12 listopada 2013

Pilsweizer Trzcinowe

"Lubisz i umiesz odpoczywać. Zostawiasz za sobą troski, zapominasz o stresie. Pozwalasz płynąć leniwej rzece czasu." [tekst z butelki]



Kolor: jasne złoto, mętny z niezbyt apetyczną zawiesiną

Piana: brak

Zapach: słodowo-miodowy, można wyczuć odrobinę aromatu brązowego cukru, brak aromatów chmielowych

Smak: słodowy, ale nie ulepkowaty - w końcu to tylko 4,5% więc zapewne jakaś jedenastka, może dziesiątka. W smaku można wyczuć również cukier trzcinowy, co sugerowałoby dodanie go po pasteryzacji. Zgodnie z etykietą w składzie jest 2% syropu z cukru trzcinowego, zatem w przypadku dodania do fermentacji szanse na jakikolwiek dodatkowy aromat i smak byłyby bliskie zeru. Samo piwo przypomina w charakterze piwo miodowe, co zapewne wynika z dodania cukru. Goryczka jest niska, ledwie zaznaczona, stanowi na szczęście kontrę dla słodyczy. Ogólnie piwo nieźle pijalne i wbrew pozorom nie jest przesadnie słodkie. Końcówka jest wodnista i bardziej wytrawna. Piwo zbalansowane, bez szaleństw, przyjemne w odbiorze i mające swój charakter. Co ciekawe brak w nim nut żelaza tak często występujących w piwach z Grybowa.

Opakowanie: butelka jest przezroczysta i to jest pierwsza rzecz, która wyraźnie rzuca się w oczy. Od razu oczywiście powstaje obawa, że z piwem będzie coś nie tak, zwłaszcza, że termin przydatności to rok czasu. Nie wiem czym się kierowano w browarze przy wyborze opakowania, być może chodziło o pokazanie, że piwo jest niefiltrowane. Ogólne nachmielenie jest niskie więc możliwe, że nie stanie się nic złego w tym czasie ale raczej nie pokuszę się o sprawdzenie. Etykieta oszczędna, kapsel goły. Co ciekawe na etykiecie podano sugerowaną temperaturę serwowania: 7-10 stopni - mam nadzieję, że konsumenci tego piwa wezmą to sobie do serca.

Podsumowanie
Jeszcze raz powtórzę: szału nie ma. Jest jednak dobrze na tyle, że gdybym miał z polskich piw regionalnych wybrać piwo poniżej 5% to "trzcinowe" byłoby w ścisłej czołówce.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz